Trudno powiedzieć, czy z czymś się zmagałam...
Właściwie wszystko
zaczęło się od ujrzenia Lisy pracującej swoja metoda. Pozazdrościłam
dziewczynie, która została wybrana przez Lisę do pokazowej pracy, bo aż
trudno w to uwierzyć, że dotarły tak błyskawicznie do sedna problemu i
przepracowały go. A trzeba trafu, że tego dnia weszłam w konflikt ze
swoja szefowa, co skończyło się przykro. Oglądając tę sesję pomyślałam,
jakby to było fajnie użyć tak szybkiego narzędzia i rozwiązać przyczynę i
nie musieć już przeżywać tak trudnych emocji? Jakby to było odzyskać
siebie? Faktycznie było widać, że dziewczyna dokonała dużej zmiany.
Pomyślałam też z żalem, że nie stać mnie na sesję u dr Lisy. No może
stać, ale z uszczerbkiem w budżecie :)
Mądrzy ludzie mawiają:
Uważaj czego sobie życzysz, bo możesz to dostać. I tak było w moim
przypadku. Kiedy następnego dnia przyszłam do Kasi, nie mając
świadomości, że nie tylko jest tłumaczka dr Lisy, ale też kilka lat
uczyła się tej metody, emocje były na tyle żywe, że same wypłynęły.
Kasia się zajęła mną, podążając za moim procesem. Nawet nie
podejrzewałam, że potrafi tak pracować z ciałem. Chodziłam wcześniej na
terapię metoda Lowena i jestem pod wrażeniem. Dotarłam do swojej
głębokiej traumy i ja zintegrowałam. I to było jak cięcie laserem. Nie
opiszę tej sesji, bo to osobiste, ale na koniec powiedziałam, że czuję
spokój i błogość. I mam to poczucie odzyskania siebie. Każdemu tego
życzę.
z wdzięcznością
N.